Czytałem ostatnio dwa wyciskające łzy z oczu artykuły. Dotyczyły one losu polskich żołnierzy w Afganistanie. Żołnierze jak to żołnierze: myślą mało strzelają dużo. W ogóle nie zastanawiają się po jaką cholerę okupują ten nieszczęsny kraj. Rozkaz to rozkaz, każą strzelać to strzelam, każą spać to śpię, a będzie rozkaz srać to sram, takie poukładane życie. Jedyną przeszkodą są źli Afgańcy, ci brutale i terroryści strzelają do Polaków, którzy przecież bronią wolności i pokoju na świecie. Na szczęście są także dobrzy Amerykanie, którzy pomogą, dadzą papierosa i pochwalą; są także dobrzy Afgańcy tych trzeba uczyć jak eliminować złych Afgańców. Dobrzy Afgańcy, o czym trzeba pamiętać, to ci którzy przegnali Sowietów, przy pomocy oczywiście Amerykanów. Źli Afgańcy to ci od bin Ladena, który nie lubi USA i chce wszędzie islam wprowadzić.
Czasem ci źli Afgańcy zabiją dobrego Polaka, wówczas podnosi się lament nad losem obrońcy Ojczyzny.
Obrońca zostawił żonę, osierocił dzieci, no po prostu żal człeka i rodziny, a ta przecież podstawową komórką społeczną jest. Jakoś nie mówi się o rozbitych komórkach społecznych złych Afgańców.
Afganistan to w ogóle taka wstrętna kraina gdzie i gorąco i zimno, pustynia i kurz, góry i źli Afgańcy, no po prostu do wielkiej dupy. Normalny człek tam się nie zapuszcza i omija z daleka. Na szczęście w Polsce są jeszcze prawdziwi „mali” rycerze, którzy nie zważając na korzyści materialne bronią dalekich kresów. Ci patrioci dla ratowania Ojczyzny wysadzą się nawet w powietrze i wrócą się przez morze. Są też oni religijni i chodzą do kościoła. Chodzą również bezinteresownie, to znaczy chodzą modlić się za swych kumpli, wprowadzających ład i porządek u Afgańców. Tak jakoś utożsamiają Boga ze swoim szefem sztabu, który ma dowalić bisurmanom. Dużą podporą dla rycerzy są żony. Czekają one pokornie powrotu mężów, pomagają dobrym słowem i nie liczą wcale na pieniądze z kontraktów. Dzięki żonom można też pokonać tęsknotę, a tęskno tam jest, że hej. No bo człowiek ile będzie czytał? Siłownia też całego dnia nie zajmie, można strzelać, mieć odprawę ale trochę czasu zostanie i się człek tęskny robi wtedy żona podtrzyma na duchu. Fajnie jest jak się jedzie drogą w konwoju, wszyscy wtedy muszą robić pit z drogi.
Konwój ważny jest i jakiś bisurman w drogę włazić nam nie będzie.
Polscy żołnierze rozdają też dary, najlepiej koczownikom pasącym owce, czemu akurat tym, nikt nie wie, może są blisko albo nie mogą uciekać bo owce. Generalnie fajnie jest bo oni tacy biedni, a my bogaci.
Polacy w Afganistanie zachowują się moralnie, jak zabiją wieśniaków to kozę i mąkę w zamian dadzą, tylko polscy prokuratorzy czepiają się nie wiedzieć czego. Gdy zdarzy się że źli Afgańcy zabiją dobrego Polaka to wtedy w mieście zamordowanego Polaka wszyscy smutni chodzą no i piją według polskiej tradycji za duszę bohatera.