Szukaj na tym blogu

czwartek, 17 czerwca 2010

Kochający inaczej.

Dnia 15 czerwca A.D. 2010 nastąpiło długo oczekiwane i wytęsknione wydarzenie. Oto dwaj mężowie prawi i kochający inaczej postanowili skonsumować swój związek. Pan Cimoszewicz, opuściwszy matecznik, złożył męskie wyznanie, przed całą Polską, panu Komorowskiemu.

„…Pojedziemy na łów, na łów, towarzyszu mój
Na łów, na łów na łowy, do zielonej dąbrowy, towarzyszu mój…”


To chwalebne przystąpienie do programu Niech nas zobaczą uradowało Polaków i może tylko przyprawić nowych głosów panu Komorowskiemu.

Panowie ci mają dużo wspólnego, o wiele więcej niż się wydaje. Przedstawiam poniżej listę podobieństw:
  • obaj wybitni mężowie stanu w ten sam sposób postrzegają zagadnienia gospodarcze, tj. popierają układ powiązań udający kapitalizm liberalny, będący w rzeczywistości kapitalizmem Grzecha, Rycha i Zbycha,

  • mają podobną wrażliwość społeczną - pan Komorowski wrażliwość postsolidarnościowego bojownika (premia, przyznana samemu sobie, za wybitną postawę marszałka sejmu) a pan Cimoszewicz postpezetpeerowskiego urzędnika (znana troska o człowieka wyrażająca się m.in. zgodą na eksmisję na bruk),

  • obaj mieli nieszczęście spotkać się z wielką wodą, miarą ilości tej wody jest fakt, że pan Cimoszewicz spotkał się z potopem tysiąclecia (chociaż jako żywo nikt nie robił pomiarów poziomu wód, na terenie Polski, w roku np. 1297 czy 1649) a pan Komorowski z powodzią stulecia chociaż ono dopiero się zaczęło, obaj też myśleli o powodzianach pan Cimoszewicz celnie zauważył, że się nie ubezpieczyli a pan Komorowski że się przyzwyczaili,

  • obaj panowie mogą posługiwać się tytułami, które można traktować jako dowody zdrady interesów kraju. Panu Cimoszewiczowi, dzięki protekcji Moskwy (nazywanej wówczas ZSRR), przydano tytuł tw. przed nazwiskiem a pan Komorowski nie wstydzi się literek hr. przed swoim, chociaż żaden król ani sejm Rzeczypospolitej tego tytułu jego prapradziadowi nie nadała, bo były zakazane a jakiś jego przodek kupił go lub otrzymał w zamian za zasługi dla zaborcy,

  • obaj wreszcie kochają zwierzęta… zabijać - są myśliwymi „…Przy ubitej zwierzynie, leżącej w określonym porządku według łowieckiej hierarchii, zbierają się myśliwi oraz pomocnicy (nagonka). Zwierzynę układa się na prawym boku od prawej ku lewej stronie.”

Jak więc widać, przystąpienie do otwartego sojuszu obu ichmości, jest naturalną konsekwencją. Ileż razy nasi bohaterzy urywali złom (gałązka urwana przez myśliwego po zamordowaniu zwierzaka) i mazali go krwią swojej ofiary.

„"Złomem" czcimy każdą ubitą sztukę grubej zwierzyny. Myśliwy, któremu bór darzył staje po stronie grzbietowej ubitego zwierza, a prowadzący polowanie lub jego towarzysz na polowaniu indywidualnym odłamuje "złom", część jego wkłada zwierzynie do gęby, jako tzw. ostatni kęs, resztę składa na ranie postrzałowej, po czym odłamuje kawałek pomazanej farbą gałązki i na kordelasie lub kapeluszu wręcza go lewą ręką szczęśliwemu strzelcowi, podając mu prawicę ze słowami "Darz bór". Ceremonia ta może odbywać się przy dźwięku trąbki myśliwskiej głoszącej daną zwierzynę na rozkładzie (według gatunku). Otrzymany "złom" myśliwy zakłada za wstążkę kapelusza lub przymocowuje do czapki i nosi do końca polowania.
Jeżeli zwierz został zdobyty przez samotnego myśliwego na polowaniu indywidualnym, myśliwy przed patroszeniem wkłada zwierzynie do gęby "ostatni kęs", a drugą gałązkę "złomu" przystraja własne okrycie głowy, może również zagrać sygnał " Zwierzyna na rozkładzie.”


Takie nieformalne układy są prawdziwsze i trwalsze niż służbowe.

W prawie łowieckim znalazłem ciekawe przykazanie - jeżeli pan Komorowski wygra wybory będzie je mógł stosować jako prezydent Polski z korzyścią dla siebie, rodziny, partii, kolegów itp.
„Wykorzystuj jak najlepiej zwierzynę, która pozyskałeś.”