Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 15 listopada 2010

Samorządowcy

Znowu kolejne wybory, tym razem tzw.samorządowe. W moim mieście 4 kandydatów na urząd prezia. Wydaje się, że największe szanse ma urzędująca pani. Jej głównym przeciwnikiem jest Pan z PO, słynący głównie z nazwiska takiego samego jak nazwisko polityka, który popełnił samobójstwo strzelając sobie parę razy w brzuch, raz nie trafiając. Startują jeszcze jeden pan z PiS i jedna pani, której nikt nie zna.

Urzędująca pani, jak na razie, jest najlepszym prezydentem od 1945 r. Jej poprzednik siedzi w areszcie podejrzany o zabójstwo, a wcześniejszy porobił przekręty na sprzedaży ziemi pod markety.

Do Rady Miejskiej startuje większa czeladka. Miasto zdobią ryje poszczególnych hipokrytów. Zdecydowanie prym wiedzie PO, widać, że ta partyjka wyciągnęła najwięcej pieniędzy z budżetu. Zauważyłem, że gradacja wielkości mordy na plakacie wiąże się z hierarchią wewnątrzpartyjną. I tak - kandydat na prezia i sam pan Tusk mogą liczyć na billboardy. Ważniejsi przydupasi w mieście dostają większe plakaty na słupach czy drzewach, a mniej ważni plakaciki od A3 do A5. Ten sposób promocji dotyczy wszystkich, nie tylko członów PO.

Kandydaci PO chcą dostać się do Rady z przyczyn różnorakich tylko nie politycznych.

Jest to ważna deklaracja, teraz gdy któryś z nich zostałby aresztowany za łapówki, wiadomo będzie, że robił przekręt z dala od polityki.

Zresztą, cała PO chce chyba zrezygnować z polityki. Pan Tusk zdjął marynarkę oraz zwis męski i buduje, wzorem towarzyszy Wiesława i Edwarda szkoły, drogi i mosty (dla pana starosty).

Nieodżałowany Kaczmarski śpiewał krzyczący wolność kręcą pęta...

Ważną rolę w promocji gra zdjęcie. Tu niestety PO nie ma czym się pochwalić.

Mordki na plakatach czerwone, widać że fotograf reprezentował wraże pozycje partyjne, a do tego kandydaci są tak uśmiechnięci jakby ktoś właśnie im powiedział, że sprawy o łapówkę nie będzie bo prokuratura spłonęła.

Nie wiem jak to wygląda w innych miastach, ale w moim większość kandydatów PO to dosłowni jajogłowi o czerwonej skórze.

Głównym antagonistą PO, by rządzić z dala od polityki, jest lokalne ugrupowanie, popierające obecną prezydent. Ci porozwieszali swoje plakaty między drzewami i słupami, wdać zresztą że biedni nie są i mają lepszego fotografa.

PiS nie wyróżnia się niczym, prócz pana, który chociaż nosi niemieckie nazwisko, mógłby z powodzeniem zastąpić Olbrychskego w roli Azji, a wysłany na przeszpiegi do obozu Bajdara, przed bitwą pod Legnicą, ocaliłby Henryka zaprzepaszczając jednocześnie jego przydomek. Pan ów chwali się, że skończył studia historyczne, będąc członkiem PiS pokazuje, że albo jest cynikiem albo wiele wniosków z historii nie wyciągnął.

Ostatnio pojawiły się mordki z SLD. Do rady kandyduje pani która włożyła czarne skórzane coś z mnóstwem guzików, trzeba przyznać, że chociaż pani nie jest młoda, ubranko wskazuje, że ma nielichy temperament. Jej młodsza koleżanka, chociaż chce zostać (p)osłem w sejmiku to na ulotce chce zmieniać wraz ze mną moje miasto. Stawia dodatkowo na młodość i jest chętna, chociaż akurat ponętna nie.

Kandydaci walczą na słowa, podlizują się wyborcom i nasyłają na siebie CBA. Pan kandydat na prezia z PO nasłał tę POPiSową służbę na pana, który raczył opuścić PO i przejść do frakcji obecnej pani prezio. Ostatnio zresztą PO parę razy próbowała podejść przeciwników jak, nie przymierzając, pan Tusk pana Kaczyńskiego.

A to ulica znanego zmarłego kardiochirurga za krótka, a to pomnik za mały, projektowany stadion za tani.

Jak widać chłopcy i dziewczyny wszelkich partyjek bawią się nieźle.

Wspomnę jeszcze o preziu pobliskiego miasta. Pan ów musi z kasy miasta zapłacić 800 mln zł za zerwanie jakiejś umowy z inwestorem, na plakatach chwali się że oddał w czasie swojej kadencji 800 mieszkań. 1 mln za jedno, nieźle całkiem nieźle...