Dawno nic nie pisałem, tymczasem życie na naszej planecie przyśpiesza w takt walca. Tanecznym krokiem podrygują lud i możnowładcy.
W Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie walki z dyktatorami.
Ci na dole dostają razy, walcząc, jak im się zdaje, w swojej sprawie. Stara Europa do tanga podała łapsko powstańcom z Libii (Syryjczycy póki co sami siłują się ze swoim satrapą, a w zarządca Bahrajnu jest wręcz popierany przez USA), na czele których stoi dawny minister sprawiedliwości pana Kadaffiego pan Mustafa Abdul Dżalil. Nic to złego jednak dla UE i USA nie znaczy. Człek ten ma dobrze służyć nowym pryncypałom a nie Libijczykom. Zresztą, ustami pana Sikorskiego (który, będąc posiadaczem paszportu brytyjskiego, jest polskim ministrem spraw zagranicznych (!?)), został on uznany za prawdziwego dyktatora Libii. Dziweczki z Zachodu piorą majteczki panienkom islamskimi, a te ochoczo to samo robią koleżankom.
Bardzo ważnym wydarzeniem był ślub na Windsorze.
Niejaki pan William, zwany przez lizusów księciem Walii, pojął był za żonę niejaką pannę Middleton Kate. William to osoba bojowa ze wszech miar, nawet Afganistan odwiedził i medale dostał.
Uroczystość zaślubin była ważna. Naprawdę. Podaje to sam portal Gazety Wyborczej. Ludzie nie mogli spać i na całym świecie czekali na tę fetę. Na balangę po ślubie zaproszono 600 osób i zrobiono 10 tys. zakąsek.
Wiadomość ta na pewno bardzo uszczęśliwiła te 18 tys. dzieci, które tego dnia zmarło z głodu, bo tyle przeciętnie umiera ich z braku jedzenia codziennie.
Wszystkie one zmykały oczka, nucąc „God save the Queen” Jestem szczerze przekonany, że pani Kate pójdzie drogą pani Diany (matki księcia Williama, kochanki egipskiego sprzedawcy broni) i będzie wydawać bale charytatywne. Jako ciekawostkę można dodać, że świeży małżonek zaprosił dawne kochanki na imprezę. To się nazywa trzymać rękę na pulsie!
Zaraz po tym ślubie, w Rzymie ekshumowano zwłoki pana Wojtyły, szerzej znanego jako papież Jan Paweł II.
Zapach kwiatów, przy przenoszeniu jego resztek z jednego miejsca pochówku do drugiego, był się rozniósł. Jeśli ktoś myśli, że na Watykan napuszczono pana Macierewicza aby trupy wydobywał i ich tajemnice sprawdzał, myli się. Ex papież z ojca świętego "awansował" na błogosławionego. W Polsce ogół ludzi, zapatrzony na telewizor, rąk z bali pełnej mydlin nie wyciągał.
Jeszcze nie zdążyły zwłoki Jana Pawła II ułożyć się w nowym miejscy, a już pan Obama, prezydent USA kazał zmordować pana Osamę.
Pana Osamy nie lubili Amerykanie, bo wziął na siebie winę za zamachy z 11 września 2001 r. Panu Osamie spuścili się Amerykanie na głowę, bo już nie straszny i majtki ma brudne, a jak nie straszny, to won do morza. W Białym Domu różni siewcy demokracji z różańcami w ręku przekonywali, że trupa pochowano godnie gdzieś na dnie Morza Afgańskiego. Aczkolwiek nikt nigdy takiego tworu natury nie widział.
Pan Obama raczył przybyć też do naczelnego wasala Europy czyli Polski. Siedzący tu na prezydenckim stolcu pan Komorowski, gwintówkę za fotel schował i pokłonami przywitał władcę. Smutek jednak gościł na Krakowskim Przedmieściu. Dostojny gość sam do Warszawy przybył, murzynkę w Londynie porzucił, przez co piękna Anna nie mogła bielizną przed panią Miszellą się pochwalić. Nie służyło jednak żarcie przygotowane przez pana Komorowskiego władcy. Gdy do ubikacji wspaniały gość się udał minut czterdzieści tam przebywał, innym preziom, przybyłym wówczas do grodu Warsa i Sawy, jego ochrona proponowała pampersy, jak, nie przymierzając, dyrekcje kasjerkom w hipermarketach.
Na ostatek wspomnę jeszcze o pewnym jurnym francuzie. Francuz ów o korzeniach żydowskich i proweniencji socjalistycznej, raczył był sprawdzić bieliznę pewnej pokojówce. Pech chciał, że ona najpewniej na bal udać się nie chciała i fakt owego policji amerykańskiej wydała. Złośliwi Jankesi, żabojada do ciupy wrzucili. Chcą pomścić sobie pana Polańskiego? Mam nadzieję jednak, że sąd będzie dla pana Strauss-Kahna łaskawy i weźmie pod uwagę, że w dzieciństwie przeżył trzęsienie ziemi. Wstrząsy te miały wpływ na późniejszą biografię. Postara się to już udowodnić pan Brafman, adwokat, który swą bieliznę pierze codziennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz